Skąd wziąć pieniądze na ślub?

kobieta z kartą i laptopem

Niezależnie od tego, czy marzy nam się skromna uroczystość dla najbliższych czy huczne wesele z setkami gości, ślub jest zawsze sporym wydatkiem. W tym roku koszty organizacji wesela jeszcze dodatkowo wzrosły, a według ekspertów wesela będą coraz droższe. Postanowiliśmy sprawdzić, jak radzą sobie finansowo pary, które planują ślub w najbliższych miesiącach.

Drogo, coraz drożej

rozrzucone pieniądze i napis miłość i pieniądze

Jednym z powodów jest szalejąca inflacja, ale oprócz niej do wzrostu cen przyczynia się także większa liczba par, które właśnie teraz szukają ślubnych usługodawców na przyszły rok. Według Głównego Urzędu Statystycznego w 2020 roku zawarto w Polsce 145 tys. małżeństw, czyli o 20% mniej niż rok wcześniej. Pary, które wstrzymywały się z decyzją o weselu z powodu pandemii, wreszcie chcą sformalizować swój związek i zależy im, żeby to zrobić jak najszybciej, nawet jeśli wesele miałoby się odbyć w środku tygodnia.

janachowska.pl

Okazuje się, że wielu z nich może spotkać niemiła niespodzianka, kiedy dowiedzą się jak drogie będzie ich wesele. Firma SW Research przeprowadziła badania, z których wynikało, że średnie koszty organizacji wesela to około 30 tysięcy złotych, ale aż 30% Polaków nie doszacowuje tej kwoty i planuje wydać na tę uroczystość nie więcej niż 15 tysięcy.

Najgorzej, gdy zabraknie pieniędzy w połowie organizowania

skarbonka i oszczędności

W takiej sytuacji byli Karolina i Darek, którzy zaczęli myśleć o własnym ślubie już dwa lata temu

concept store

– Byłam dość naiwna kiedy szacowałam koszty całej imprezy. Myślałam, że wystarczy, jeśli odłożymy na wesele kilkanaście tysięcy, no maksymalnie dwadzieścia, bo nie chcieliśmy żadnych fajerwerków, po prostu standardowe wesele dla trzydziestu – czterdziestu osób. Sprawdziliśmy jeszcze przed pandemią, jakie są mniej więcej koszty poszczególnych usług i sądziliśmy, że jakoś damy radę wszystko pospinać.

Ze względu na pandemię para postanowiła przełożyć ślub na 2022 rok. Wtedy okazało się, że ich optymistyczne obliczenia nie przekładają się na rzeczywistość.

– Okazało się, że wszystko drożeje. Kiedy napisaliśmy do fotografa, że jesteśmy zainteresowani sesją u niego, odpisał, że cennik ze strony jest już nieaktualny i podniósł ceny o 10%. Podobnie było z zespołem. Jakoś to przełknęliśmy i wysyłaliśmy kolejne przelewy, ale miesiąc temu usiedliśmy do rachunków i zobaczyliśmy, że zabraknie nam pieniędzy. I to niemałych, bo co najmniej 10 tysięcy.

aplikacja ślubna Izabela Janachowska

Pomoc rodziny jedyną szansą

Na szczęście pomoc zadeklarowali rodzice przyszłego pana młodego, choć Karolinie i Darkowi niełatwo było przyjąć taką pomoc:

– Moi rodzice nie mają pieniędzy, ale rodzice Darka od początku chcieli nam dać na wesele. Na początku odmawialiśmy, bo nie chcieliśmy, żeby finansowali nasz ślub nawet  w najmniejszym  stopniu, bo czulibyśmy presję, żeby zorganizować to pod nich, a nie tak jak my chcemy. Nasze marzenie było takie, żeby zrobić ślub po swojemu i nie pozwolić rodzicom wtrącać się do tego, jakie wybieramy jedzenie, jak będziemy wyglądać i kogo zaprosimy. No ale okazało się to niemożliwe i uznaliśmy, że nie mamy wyjścia i musimy prosić o pomoc rodziców, nawet jeśli trzeba będzie iść na kompromisy.

Gotówka na ślub otrzymana od rodziców Darka była nieocenioną pomocą, choć i te pieniądze rozchodziły się bardzo szybko, a w przygotowaniach Karoliny i Darka ciągle brakowało najważniejszego – sukni ślubnej.

– Moja wymarzona suknia kosztuje ponad pięć tysięcy. To dla mnie gigantyczna kwota, ale nigdy nie widziałam piękniejszej sukni ślubnej. Codziennie idąc do pracy mijam salon, w którym wisi. Raz ją mierzyłam i czułam się w niej jak milion dolarów. Zrobiłam sobie w niej zdjęcie telefonem i codziennie je oglądam. Rozsądek mówił, żebym o niej zapomniała, bo jest za droga, w naszym budżecie kwota na suknię to maksymalnie tysiąc,  ale serce mówiło, że muszę ją mieć. Kiedy byłam u dziadków przeglądałam używane suknie i narzekałam pod nosem, że nie są nawet w połowie tak ładne jak tamta. Wtedy mój dziadek dał mi kopertę i powiedział, że to ma być mój dzień i nie mogę na tym oszczędzać. W kopercie było pięć tysięcy. Miałam opory żeby wziąć te pieniądze, bo wiedziałam, że ma tylko niewielką emeryturę, ale powiedział, że będzie szczęśliwy mając swój udział w moim weselu.

Dzięki pieniądzom od dziadka Karolina zarezerwowała suknię. Do ślubu pary zostało jeszcze pół roku, ale wszystkie największe wydatki już za nimi i wygląda na to, że dzięki wsparciu rodziny będą mieli swój ślub marzeń.

Podatek od darowizn

skąd wziąć pieniądze na wesele

Warto wiedzieć, że w przypadku przyjęcia wsparcia finansowego od bliskich może zajść konieczność opłacenia podatku w Urzędzie Skarbowym. Chodzi o podatek od spadków i darowizn, który wynosi aż 20% naliczane od całej otrzymanej kwoty. Na szczęście obowiązuje on jedynie od kwot, których wysokość (od jednej osoby) przekracza:

– 4902zł – od osób z tak zwanej trzeciej grupy podatkowej, czyli głównie osób głównie niespokrewnionych i dalekiej rodziny

– 7267zł –  od osób z drugiej grupy podatkowej, czyli od kuzynostwa, wujków, cioć, szwagrów, bratowych

– 9637zł – w przypadku tak zwanej pierwszej grupy podatkowej, czyli najbliższej rodziny. Na szczęście w ramach pierwszej grupy podatkowej istnieje tak zwana grupa zero, czyli m.in. matka (lub macocha), ojciec (lub ojczym), dziadkowie, teściowie i rodzeństwo – darowizny od tych osób, bez względu na ich wartość są zwolnione z podatku. Jednak jeśli przekroczą kwotę 9637zł obdarowana osoba musi w ciągu 6 miesięcy zgłosić to do Urzędu Skarbowego. Jeśli o tym zapomni, niestety będzie musiała zapłacić podatek.

Co więcej, powyższe kwoty dotyczą sumy wszystkich darowizn od jednej osoby otrzymanych w ciągu 5 lat.

Skąd wziąć pieniądze na wesele? Najtrudniej zacząć bez oszczędności

pieniądze w szklance na wesele

Zuza i Leszek mieli jeszcze trudniejszy start, bo nie zdołali zgromadzić żadnych oszczędności. Oboje pracują jako kurierzy i wydają na bieżąco swoje wypłaty, podobnie jak ponad połowa Polaków – według  badań „Postawy Polaków wobec oszczędzania” przeprowadzonych na zlecenie Fundacji Kronenberga, tylko 17% regularnie odkłada to, co zostaje z zarobionych pieniędzy.

– Oboje chcemy wziąć ślub, taki tradycyjny, z setką gości, zespołem grającym do białego rana i dwudniowymi poprawinami, ale wiemy, że to droga sprawa. Ani moja ani Leszka rodzina nie jest w stanie nam pomóc, bo ledwo wiążą koniec z końcem. Zwlekaliśmy z decyzją od paru miesięcy, aż któregoś dnia słuchaliśmy audycji radiowej, że kredyty w bankach są obecnie najtańsze w historii i skusiło nas to – stwierdziliśmy „kiedy, jak nie teraz?”. Uznaliśmy, że kredyt to w tym momencie dla nas najlepsza opcja.

Para przez dwa tygodnie sprawdzała rankingi najkorzystniejszych kredytów i liczyła, ile pieniędzy powinni mieć na zorganizowanie ślubu. W końcu zdecydowali się pożyczyć od banku 50 tysięcy. Żeby je spłacić przez 5 lat, co miesiąc będą musieli wpłacać do banku prawie tysiąc złotych.

– Na początku myśleliśmy o trzydziestu albo czterdziestu tysiącach, ale znajomi, którzy mają wesele już za sobą uświadomili nam, ile to wszystko kosztuje. No i doradzili żeby nie wydawać wszystkiego od razu, tylko zostawić sobie około 5-8 tysięcy budżetu na niespodziewane wydatki, np. gości, którzy znajdą sobie osobę towarzyszącą tuż przed ślubem i trzeba będzie dokupić dodatkowy talerz i nocleg. Albo na wypożyczenie fotobudki w ostatniej chwili, jeśli umówiona firma nawali. Będziemy spać spokojnie, że na wszystkie takie sytuacje wystarczy i że nie musimy panikować, kiedy coś nas zaskoczy. Nigdy wcześniej nie braliśmy kredytu, dlatego to dla nas dość stresujące. Po ślubie będziemy musieli jakoś inaczej niż teraz zarządzać swoimi finansami, żeby to spłacić. Ale nie chcemy ścinać kosztów, w końcu to dla nas najważniejszy dzień w życiu.

Para ma nadzieję, że większą część kredytu uda im się spłacić dzięki pieniądzom z kopert od gości.

– Nie sugerujemy gościom co chcemy w prezencie, jakoś nam wstyd wprost prosić o pieniądze. Każdy da to, co uważa za stosowne. Pewnie od niektórych dostaniemy pieniądze, a od reszty jakieś rzeczowe prezenty. Jeśli się okaże, że popłyniemy na tym ślubie, to trudno, uznaliśmy z Leszkiem, że najwyżej będziemy jeść suchy chleb przez 5 lat, żeby wyjść z długów, ale przynajmniej będziemy w tym razem jako mąż i żona i będziemy mieli świetne wspomnienia.

Ślub jako inwestycja?

mężczyzna liczy koszty wesela

Inaczej do sprawy podszedł Sławek, przyszły mąż Justyny. Choć dziewczyna bała się, że nie mając wielkich oszczędności będą musieli przełożyć ślub na przyszłość, to Sławek, postanowił udowodnić, że mogą sobie pozwolić na huczny ślub, a nawet jeszcze na nim zarobią.

– Sławek za większość usług postanowił zapłacić w dniu wesela lub nawet kilka dni po. Czyli wtedy, kiedy będzie miał już gotówkę z kopert od gości. Oczywiście, nie ze każdy usługodawca się zgadzał, każdy woli mieć pieniądze jak najszybciej, jeśli nie całość, to przynajmniej zaliczkę. Sławek jednak ostro negocjował i wybierał DJ-a, fotografa i firmę cateringową, którym nie przeszkadzała późniejsza płatność. Wydatki przed ślubem postanowił ograniczyć do minimum, a to co się dało, kupiliśmy na raty 0%. Część rzeczy kupiliśmy z drugiej ręki, np. moje buty ślubne są z vinted , portalu z używanymi rzeczami – kupiłam je w idealnym stanie za mniej niż połowę sklepowej ceny. Podobnie krawat Sławka. Są też rzeczy, które kupiliśmy jako nowe, ale nie wiadomo czy się przydadzą, na przykład zapasowa koszula na zmianę jeśli pierwsza się poplami, od takich rzeczy nie odrywaliśmy metek i zachowaliśmy paragony – jeśli ich nie użyjemy, to zwrócimy do sklepu. Może w skali całego wesela to niewielkie kwoty, ale oszczędzamy na czym się da. Mój makijaż i włosy zrobi za darmo koleżanka. Biżuterię pożyczę od innej koleżanki, poza oszczędnością będę miała „coś pożyczonego” na szczęście.

Para zdecydowała się lokal w małej miejscowości, który był najtańszy województwie oraz na wybór terminu ślubu w czwartek, żeby zmieścić się w kwocie 150zł od osoby, zamiast 250zł, które trzeba było zapłacić za termin w sobotę. Postanowili też przenieść koszty noclegów na gości.

– Mówi się, że to mało eleganckie, ale wyszliśmy z założenia, że poinformujemy o tym gości na zaproszeniach. Będą mieli dużo czasu, żeby się na to przygotować. Każdy jest w stanie odłożyć sobie 200-300zł na wynajęcie hotelu, a dla nas to by się zrobiła bardzo wysoka suma, gdybyśmy mieli opłacić wszystkim noclegi.

Przyszły pan młody obmyślił też, co zrobić, by otrzymać jak największą kwotę w prezencie. Kluczowy był dobór gości i sformułowanie treści zaproszeń. Zaproszonych osób było 120, ale z jego prognoz wynika, że na ślub przyjedzie między 80 a 100 gości.  

– Poza oczywistymi osobami, jak rodzice i rodzeństwo, w pierwszej kolejności zaprosiliśmy naszych szefów i bogatszych znajomych. Zrezygnowaliśmy z zapraszania młodzieży i dzieci – za ich talerze też trzeba zapłacić, a nie ma co liczyć, że dadzą tyle, co dorośli. W treści zaproszeń napisaliśmy wprost, że jeśli goście chcą nas obdarować prezentem, to chcielibyśmy dostać kopertę.

Sławek liczy, że każdy z gości włoży do koperty co najmniej 300zł, a najbliższa rodzina i majętni znajomi być może dwa-trzy razy tyle. Jeśli jego optymistyczne prognozy się sprawdzą to rzeczywiście zbiorą z Justyną ponad 35 tysięcy, co da im około 5 tysięcy zysku.

Rekomendowane artykuły