Jak nakłonić mężczyznę do zaręczyn i czy zawsze warto?

ślub

W każdym wieloletnim związku pojawia się w którymś momencie temat ślubu. Często wtedy okazuje się, że nie każdy marzy o sformalizowaniu związku i nie zawsze obydwie osoby są na to gotowe w tym samym czasie. Problem pojawia się wtedy, gdy ona coraz bardziej chce wyjść za mąż, ale nie może się doczekać pierścionka zaręczynowego.

janachowska.pl

Wiele kobiet w tej sytuacji zastanawia się, czy lepiej jest cierpliwie czekać, aż on zrobi pierwszy krok, czy może raczej warto poszukać pomysłów na zmobilizowanie ukochanego, który ociąga się z oświadczynami. Zapytaliśmy o to seksuolożkę, która specjalizuje się w problemach par.

Ona czekała, on nie czuł się gotowy

zaręczyny


Weronika zawsze marzyła o tradycyjnym ślubie w białej sukni, ale jej związki były burzliwe i własny ślub zawsze musiała odkładać na przyszłość. Kiedy związała się z Wojtkiem, miała 26 lat i zaplanowała wtedy, że wyjdzie za niego za mąż przed trzydziestką.

concept store

Kiedy na początku życia w związku rozmawialiśmy o swoich poglądach na temat ślubu, Wojtek zawsze mówił, że w przyszłości chciałaby się ożenić, ale teraz jeszcze nie jest na to gotowy. Jesteśmy rówieśnikami, ale on twierdził, że czuje się ciągle za młody na małżeństwo. Postanowiłam poczekać i wierzyłam, że zbliżającą się trzydziestka coś zmieni w jego podejściu – wspomina.

Po trzech latach udanego związku Weronika zaczęła częściej poruszać temat ślubu, ale Wojtek za każdym razem powtarzał jak mantrę tekst, że jeszcze nie czuje się gotowy.

Świetnie się dogadywaliśmy i na każdy temat dobrze nam się rozmawiało, z wyjątkiem tematu ślubu. Starałam się być cierpliwa i wydawało mi się, że inicjatywa powinna wyjść z jego strony, ale denerwowałam się, bo wiedziałam, że już powinniśmy zacząć rozmawiać o ślubie, żeby zdążyć go zorganizować w ciągu roku – maksymalnie dwóch. Tymczasem Wojtek ciągle uciekał od tematu. Zapewnił, że mnie kocha, że nie wyklucza ślubu, ale nic z tych jego deklaracji nie wynikało. Zaczęłam czuć, że mnie zwodzi i, że nigdy nie doczekam się pierścionka.

Weronika próbowała wielu delikatnych sugestii: zostawiała na stole otwarte gazety z reklamami pierścionków zaręczynowych, podsyłała mu filmiki z zabawnymi momentami ze ślubów innych ludzi, oglądała przy nim suknie ślubne w internecie, ale Wojtka to w ogóle nie interesowało. Czarę goryczy przelały zeszłoroczne Walentynki. Weronika liczyła, że to właśnie wtedy Wojtek poprosi ją o rękę.

Myślałam, że wystarczająco wyraźnie dałam mu do zrozumienia, że to już najwyższa pora. Sądziłam, że jeśli mnie faktycznie kocha, to wybierze Walentynki na dzień zaręczyn. Wszystko na to wskazywało, zamówił sushi i wino, kupił mi kwiaty, oglądaliśmy filmy. Przez cały wieczór serce mi waliło, bo przeczuwałam, że zaraz wyjmie pierścionek.

Ale wieczór minął, a pierścionek się nie pojawił.

Kiedy Wojtek poszedł spać, ja nie wytrzymałam i się rozpłakałam. Wiedziałam, że nie dam rady dalej żyć w oczekiwaniu, aż on będzie gotowy na ślub, bo ten moment może nigdy nie nadejść, a mnie przy każdej wspólnej kolacji czy spacerze będzie przykro, że nadal nie jest pewien, czy chce ze mną spędzić resztę życia. Następnego dnia przy śniadaniu powiedziałam mu, że skoro on wciąż nie jest gotowy na założenie ze mną rodziny, to muszę od niego odejść. Wojtek był trochę przybity, ale stwierdził, że mamy inne priorytety i skoro tak stawiam sprawę, to faktycznie rozstanie jest jedynym rozwiązaniem. Oczywiście, żal mi tych wspólnych lat, naprawdę myślałam, że to ten jedyny, ale stwierdziłam, że nie mogę dłużej czekać, aż on poczuje to samo. Zbyt długo byłam cierpliwa.

Wymuszone zaręczyny

zaręczyny

Na cierpliwe czekanie na zaręczyny nie zdecydowała się Ania. Sama o sobie mówi, że jest w gorącej wodzie kąpana i czekanie miesiącami, aż Adrian dojrzeje do decyzji o ślubie nie wchodziło w grę. To ona zadecydowała, że oświadczyny mają się odbyć we wrześniu, najpóźniej w rocznicę ich pierwszej randki i jasno dała mu o tym znać. Chciała też, aby rok po zaręczynach odbył się ślub. Adrian nie był przekonany do tego pomysłu. Próbował ją przekonywać, aby wstrzymać się z ustalaniem konkretnych dat, ale ona była nieubłagana. Aktywnie udzielała się w grupach facebookowych: „Panny młode”, „Ślub i wesele”, „Organizujemy wesele” i wielu podobnych. Czytała wpisy, śledziła trendy i z lekką zazdrością komentowała wesela innych ludzi układając w głowie wizję, jak ma wyglądać jej własna uroczystość. Dodatkową presję wywierali jej rodzice. Ania pochodzi z bardzo wierzącej rodziny, która nie mogła zaakceptować, że para żyje bez ślubu.

Moja mama nie mogła się pogodzić z tym, że zamieszkaliśmy razem jeszcze przed ślubem. Lubiła Adriana, ale wciąż wątpiła, czy on traktuje mnie poważnie, skoro nie spieszy mu się do ożenku.

Kiedy zbliżał się wymarzony termin zaręczyn Ani, a Adrian ciągle nie kwapił się do rozmów o ślubie, Ania postanowiła zagrać va banque.

Zabrałam go do centrum handlowego, weszliśmy do sklepu z biżuterią i poprosiłam o przymierzenie pierścionka, który sobie wcześniej upatrzyłam. Leżał idealnie. Powiedziałam Adrianowi pół żartem pół serio, że ma mi go kupić, bo jak nie, to jeszcze dziś zacznę pakować jego walizki i wystawię je za drzwi. Adrian nie miał wyboru i zapłacił.

Przez kilka dni opakowanie z pierścionkiem leżało w sypialni na szafce nocnej, ale w dniu rocznicy Adrian wreszcie zdecydował się działać. Zarezerwował stolik w ogrodzie jej ulubionej restauracji i tam, podczas kolacji, w pewnym momencie uklęknął i zapytał, czy zostanie jego żoną.

Wiedziałam, że te zaręczyny są trochę wymuszone i sam z siebie pewnie by się na nie nie zdecydował tak szybko, ale i tak byłam przeszczęśliwa.

Po zaręczynach Ania od razu zaczęła z rozmachem planować wesele. Była w swoim żywiole. Do ślubu został rok i wiedziała, że trzeba spieszyć się, żeby ze wszystkim zdążyć. Nie pytając Adriana o zdanie zarezerwowała salę, żeby ktoś nie zajął ich terminu. Poprosiła mamę, aby załatwiła termin z księdzem w jej rodzinnej parafii. Całymi nocami przeglądała strony z akcesoriami ślubnymi. Planowanie wesela ją pochłonęło, a inne tematy przestały dla niej istnieć. Aż nagle pewnego dnia jej świat się zawalił.

Dwa miesiące po zaręczynach Adrian powiedział mi, że odchodzi. Kompletnie się tego nie spodziewałam i nie wiedziałam, co powiedzieć. Czułam się jakby uderzyła mnie rozpędzona ciężarówka. Powiedział, że to wszystko go przytłacza i, że, jego zdaniem, mam obsesję na punkcie ślubu. Myślał, że jak dostanę pierścionek zaręczynowy, to nie będę się tak spinać, żeby ślub był dokładnie rok później, że wyluzuję. A mnie zaręczyny jeszcze bardziej nakręciły. Zaczął mieć do mnie pretensje, że ulegam pospieszaniu przez rodziców. Powiedział, że czuje, że jest dla mnie mało ważny i, że jestem z nim tylko po to, żeby wziąć ślub. Zabolało. Teraz patrzę na to z dystansem i widzę, że miał trochę racji. Drugi raz na pewno nie dążyłabym do zaręczyn za wszelką cenę, to była ślepa uliczka.

Szczera rozmowa to podstawa

zaręczyny

Choć Ania i Weronika zupełnie inaczej podeszły do problemu, finał był podobny – ich związki nie przetrwały. Czy w takim razie kobiety, których ukochanym nie spieszy się do ołtarza, mają do wyboru tylko życie bez ślubu lub rozstanie?

Niekoniecznie – mówi seksuolożka, która wielu parom pomogła zażegnać kryzysy w związku. – Obie relacje rozpadły się przez brak prawdziwej rozmowy. Takiej, w której mówimy o swoich potrzebach i jednocześnie z empatią słuchamy, jakie potrzeby ma druga strona. Nie ma co liczyć, że partner domyśli się jakie mamy marzenia, jeśli nie mówimy o nich wprost. A jeśli mówimy, a w odpowiedzi słyszymy wielokrotnie ten sam tekst, że on nie jest gotowy na ślub, to powinniśmy zastanowić się, co to dla niego oznacza, jakie obawy się pod tym kryją. Mężczyzna może mieć wiele powodów, by zwlekać z oświadczynami – od zupełnie prozaicznych, jak brak pomysłu na to, gdzie i jak poprosić ukochaną o rękę, po głęboko zakorzenione lęki przed małżeństwem. Mężczyźni na przykład boją się, że po ślubie ich zdanie przestanie się liczyć, że będą stale kontrolowani i rozliczani ze swoich wydatków, że będą musieli podporządkować się żonie i teściowej – te lęki są często absurdalne, wynikają z wcześniejszych doświadczeń lub stereotypów. Najlepszym sposobem żeby się ich pozbyć jest szczera rozmowa, a najgorszym szantaż emocjonalny i wymuszanie zaręczyn. W ten sposób nie da się zbudować szczęśliwej i trwałej relacji.

Seksuolożka dodaje, że decyzja o ślubie musi być wspólna i dobrze przemyślana.

Ludzie mają różne poglądy na temat ślubów. Często jest tak, że jedna strona nie wyobraża sobie życia bez ślubu, a dla drugiej to tylko zbędny papierek. Jeśli będą o tym otwarcie rozmawiać, to prawdopodobnie uda im się znaleźć najlepsze dla siebie rozwiązanie. Być może mężczyzna, który nie chciał ślubu, dojdzie do wniosku, że choć, dla niego to nie jest niezbędne, to ożeni się, aby uszczęśliwić swoją partnerkę. A być może kobieta, która nalegała na ślub, uzna, że tak naprawdę robiła to tylko przez naciski rodziny i tak naprawdę nie czuje potrzeby, by wychodzić za mąż. Możliwych scenariuszy jest wiele, ale, żeby do nich dojść jest tylko jedna droga – zacząć ze sobą rozmawiać.

Wystarczy się odważyć

zaręczyny


Słowa ekspertki potwierdza historia Kasi i Pawła. Para poznała się na wakacjach w Jastarni na kursie kite-surfingu, oboje mają dość żywiołowy temperament i ich związek bardzo szybko się rozwijał. Po miesiącu ona przedstawiła go rodzicom, a po dwóch postanowili razem wynająć mieszkanie. Kasi to pasowało i w duchu bardzo liczyła, że równie szybko pojawi się propozycja ślubu, jednak przez kolejne dwa miesiące Paweł nie zaczął tematu.

Trochę się bałam sama zacząć tę rozmowę, nie chciałam, żeby Paweł uznał mnie za jakąś desperatkę, ale w końcu pomyślałam, że to przecież jest najbliższa mi osoba w życiu i nie powinnam wstydzić się poruszać żadnego tematu, szczególnie tak ważnego, jak nasza przyszłość. Dlatego któregoś wieczoru się odważyłam i prosto z mostu zapytałam, czy wyobraża sobie nas jako małżeństwo, bo ja często o tym myślę i dochodzę do wniosku, że bardzo bym tego chciała – wspomina Kasia.

Okazało się, że Paweł odetchnął z ulgą, bo od kilku tygodni bardzo chciał się oświadczyć, ale nie wiedział, kiedy będzie właściwy moment. Dla niego ślub był trudnym tematem, bo jego poprzedni związek rozpadł się, kiedy oświadczył się po zaledwie kilku tygodniach znajomości – wtedy okazało się, że zrobił to przesadnie szybko, dziewczyna była kompletnie zaskoczona i rzuciła go tłumacząc, że on za bardzo się zaangażował.

Kiedy wreszcie pogadaliśmy na ten temat, stało się jasne, że oboje nie chcemy dłużej czekać. Mimo krótkiego stażu, byliśmy pewni, że już czas się ustatkować. Paweł zorganizował zaręczyny błyskawicznie. Od rozmowy o ślubie nie minął nawet tydzień, zabrał mnie na molo, przy którym się poznaliśmy i bez owijania w bawełnę uklęknął i zapytał, czy nie zmieniłam zdania i nadal chciałabym wziąć z nim ślub. Wystarczyło szczerze pogadać i przestać traktować ślub jako temat tabu. To utwierdziło nas w przekonaniu, że doskonale się rozumiemy, oboje chcemy w życiu tego samego i nie musimy się przed sobą wstydzić swoich marzeń, nawet najbardziej szalonych, jak zaręczyny po czterech miesiącach znajomości.

O komentarz do wspomnianych sytuacji życiowych naszych bohaterów poprosiliśmy psychoterapeutkę mgr Monikę Dzikowską. Oto co o nakłanianiu do zaręczyn sądzi nasz ekspert:

Gorączkowe oczekiwanie na pierścionek zaręczynowy nie zawsze świadczy o gotowości do małżeństwa.  Czasem jest to informacja o przeżywanym wewnątrz uczuciu lęku i presji. Te emocje skądś się biorą: na przykład umacniają je przekonania, że oświadczyny ustabilizują i umocnią relację albo że to ze mną wszystko w porządku, jeżeli partner poprosi właśnie mnie o rękę. Dlatego warto zadawać sobie pytanie: co dla mnie oznacza otrzymanie pierścionka zaręczynowego od tej osoby z którą jestem w związku? Czy tutaj pojawia się obraz spełnionego marzenia, którym jest piękne wesele, czy widzę siebie z tym mężczyzną do końca życia razem, we wszystkim, co życie może przynieść? Tym kobietom, które oczekują na pierścionek zaręczynowy, doradziłabym właśnie pofantazjowanie o tym. Oczekiwanie na pierścionek zaręczynowy generuje poczucie napięcia, a zdarza się że budzi po prostu złość i rozczarowanie partnerem. Jeżeli w związku brak jest szczerej rozmowy o potrzebach i oczekiwaniach, partner nie będzie nawet wiedział skąd bierze się ta napięta atmosfera. Należy również pamiętać o tym, że zwyczajowo to mężczyźni żyją w poczuciu, że ich zadaniem jest przygotowanie warunków materialnych i bytowych do założenia rodziny, mają po prostu wobec siebie takie oczekiwanie. I to jest pozytyw – oświadczyny są wtedy przemyślanym i zaplanowanym wstępem do wspólnego życia. 

Rekomendowane artykuły