Czym jechać do ślubu? Niekoniecznie samochodem!

para młoda na rowerze

Być może przejazd w ślubnym stroju poniższymi pojazdami wyda się Wam nieco szalony, ale przy odrobinie wysiłku może być jak najbardziej możliwy. Pary, które to udowodniły, zgodziły się podzielić się z naszą redakcją swoimi historiami. Być może okażą się dla Was inspirujące i zechcecie przyjechać na własne wesele na przykład… rowerem?

Ekologicznie na dwóch kółkach

Na taki niecodzienny wybór cztery lata temu zdecydowali się Karolina i Mateusz z Krakowa. On pracuje w sklepie rowerowym, ona w stowarzyszeniu działającym na rzecz walki z zanieczyszczeniem powietrza i promującym ekologiczny styl życia. Oboje na co dzień jeżdżą rowerami.

janachowska.pl

Już kilka lat temu zrezygnowaliśmy z samochodu i komunikacji miejskiej. Rower jest tańszy, zdrowszy i często szybszy, bo nie stoi w korkach. Wszystko załatwiamy na rowerach: zakupy, jazda do pracy, wszystkie sprawy na mieście. W weekendy często jeździmy na wycieczki rowerowe za miasto. Nie wyobrażam sobie już żyć inaczej, choć dla niektórych naszych znajomych to nie do wyobrażenia, żeby wsiąść na rower, kiedy jest zimno i pada deszcz. A my przekonujemy ich, że na rower nie ma złej pogody, może być tylko nieodpowiednie ubranie. 

Planując wesele, para postanowiła wykorzystać tę okazję do promowania wśród swoich gości wartości ekologicznych i zachęcenia ich, żeby częściej rezygnowali z samochodów na rzecz jednośladów.

Część rodziny nie wierzyła, że naprawdę to zrobimy. Myśleli, że rowery pod kościołem służą tylko do sesji zdjęciowej. A jednak my uparliśmy się, że dojedziemy nimi na wesele. Już kupując suknię, brałam to pod uwagę, więc specjalnie dla mnie uszyto odpinany dół, tak żeby nie zniszczył się od roweru, a potem łatwo z powrotem przypięłam go do sesji zdjęciowej i na wesele. Jedynie bałam się nieco jechać w butach na obcasie, ale dałam radę bez problemu.

Był piątek po południu, a hotel, gdzie odbywało się wesele, był jakieś 5 km od kościoła. Goście, którzy przyjechali samochodami, stali w korkach, a my dojechaliśmy na miejsce szybciej niż większość z nich. Wyglądali na nieźle zaskoczonych. Mam nadzieję, że dało im to do myślenia i zaczną częściej przesiadać się na rower. 

Para całe wesele urządziła z rowerowymi akcentami. Podczas pierwszego tańca grała piosenka “Nine milion bicycles” Katie Melua. Motyw roweru był też wpleciony w dekoracje.

concept store
para młoda na rowerze

Państwo młodzi na motocyklach

Na nieco głośniejsze jednoślady zdecydowali się Piotr i Basia, których pięć lat temu połączyła pasja do motocykli. Ich goście nie tylko nie dziwili się, słysząc o tym pomyśle, ale postanowili dołączyć do pary młodej:

Wielu naszych gości to przyjaciele z motocyklowych wypraw, dlatego już na etapie planowania wesela postanowiliśmy zrobić z tego weselną atrakcję i przejazd kilkudziesięciu motocykli przez naszą miejscowość z kościoła do sali weselnej. 

para młoda na motorze

Nie odważyłam się jechać w ślubnej sukni, bo to mogłoby po prostu być niebezpieczne, dlatego miałam trochę roboty z przebieraniem się po mszy w kościelnej zakrystii, ale ksiądz bardzo wesoło zareagował na moją prośbę i udostępnił mi pomieszczenie, śmiejąc się, że miał różne szalone pomysły nowożeńców, ale panny młodej w stroju motocyklowym jeszcze nie widział. W przebieraniu i zabezpieczeniu sukni pomogła mi mama i przyjaciółka. Później wróciłam do sukni ślubnej na sesję zdjęciową, oczywiście z motocyklem w roli głównej.

Odpalenie silnika motocykla tuż po ślubie sprawiło, że cały ślubny stres ze mnie uleciał. Dobrze było usłyszeć warkot tylu silników i poczuć wiatr we włosach – uwielbiam to uczucie i cieszę się, że towarzyszyło mi w dniu ślubu. Choć wymagało to trochę wysiłku przy przebieraniu się i poprawianiu fryzury po zdjęciu kasku, to nie zamieniłabym tego na żaden samochód.

baner wedding dream cars

Łodzią przez jezioro

Jeszcze bardziej niecodzienny środek transportu wybrali Zuza i Krzysiek spod Warszawy, którzy trzy lata temu mieli ślub i wesele nad jednym z mazurskich jezior. Ich goście do końca nie wiedzieli, w jaki sposób para dotrze na miejsce. Postanowili wywołać efekt zaskoczenia.

Braliśmy cywilny ślub plenerowy nad jeziorem. Kiedy przyjechaliśmy tam kilka miesięcy przed ślubem, żeby podpisać umowę, zobaczyliśmy, że na jeziorze są łodzie, w których odbywa się sesja zdjęciowa. Krzysiek wpadł wtedy na pomysł, żeby wypożyczyć łódź i z drugiego brzegu jeziora przypłynąć nią do czekających na nas gości. Pomyślałam, że to będzie trudne, ale piękne i nietypowe, więc od razu spodobał mi się ten plan. Postanowiliśmy nikomu z gości poza świadkami o tym nie mówić, żeby wszystkich zaskoczyć.

Para wtajemniczyła w swój plan obsługę lokalu, która w dniu ślubu przywitała gości i zaprowadziła ich nad brzeg jeziora, gdzie miała odbyć się uroczystość. Tam mogli zobaczyć zbliżającą się łódź z parą młodą.

Kosztowało nas to trochę stresu, czy suknia się nie zamoczy i garnitur Krzyśka się nie pogniecie – ostatecznie przy wysiadaniu dół sukni lekko ucierpiał, ale na szczęście prawie nikt poza mną tego nie zauważył. Miny naszych zaskoczonych i wzruszonych gości były tego warte. Spodziewali się, że podjedziemy z drugiej strony lokalu samochodem, a kiedy zobaczyli nas w zbliżającej się łodzi, zaczęli pokazywać sobie nas palcami i wyciągać telefony, żeby nagrać filmy. 

para młoda na łodzi

Przedweselny bifor w imprezowym autobusie?

Na zaskoczenie swoich gości nietypowym pojazdem zdecydowali się także Kasia i Witek.

Lubimy dziwne, szalone pomysły, no i trzeba przyznać, że jesteśmy imprezowiczami. Od początku wiedzieliśmy, że nasze wesele nie będzie standardowe. Nie mieliśmy problemu z wyborem ubrań i jedzenia na wesele, ale długo nie mogliśmy zdecydować się, czym jechać do ślubu. 

Braliśmy pod uwagę TIR-a, bo nasz znajomy ma swoją ciężarówkę i proponował, że ją ozdobi i nas nią zawiezie. Wujek Witka z kolei oferował traktor, ale ten pomysł mniej się nam podobał, bo jesteśmy mieszczuchami i traktor to nie nasz styl. Jednocześnie wiedzieliśmy, że trzeba wynająć autokar albo kilka taksówek dla niezmotoryzowanych gości. I nagle, przeglądając oferty wypożyczalni aut na śluby i imprezy, zobaczyliśmy coś, co spełniało wszystkie nasze potrzeby – party-busa.

Sami wiele lat temu bawiliśmy się w takim party-busie w drodze na studniówkę i uznaliśmy, że to będzie superatrakcja dla gości. Kierowca zaparkował tuż przy wyjściu z kościoła, kiedy wszyscy byli w środku, a kiedy wsiadali do środka, czekał na nich imprezowy autobus, a w środku muzyka, światła, szampan i przekąski. 

To był doskonały bifor przed właściwym weselem. Szczególnie podobało się mojej babci, która nigdy nie jechała takim busem i nie mogła wyjść z podziwu, że można mieć “dyskotekę na kółkach”.

Do ślubu starym kamperem 

Na kółkach może być nie tylko dyskoteka, ale i mini-mieszkanie, czyli kamper. Patrycja poznała swojego męża Maćka dzięki wyjazdowi na Bałkany kamperami ze wspólnymi znajomymi, gdzie przez dwa tygodnie mieszkali w domu na kółkach. W tym czasie pokochali ten sposób podróżowania i zostali parą. Dlatego wybór pojazdu do ślubu nie był dla nich trudny.

Nasi przyjaciele, którzy byli też naszymi świadkami, mają starego kampera ogórka – mamy cudowne wspomnienia związane z tą maszyną. Kiedy zaproponowali, że pożyczą nam go do sesji zdjęciowej pomyśleliśmy, że super by było nie tylko zrobić w nim zdjęcia, ale też pojechać nim do ślubu i postawić go w ogrodzie lokalu, w którym będzie wesele.

Tak też zrobiliśmy – okazało się to świetnym wyborem, bo w środku jest bardzo dużo miejsca i mogliśmy wygodnie się rozsiąść bez obaw że ubrania nam się pogniotą. W dodatku kamper ma lodówkę, w której czekał na nas zimny szampan, a w szafce z naczyniami kieliszki – takich luksusów nie zapewnia każdy ślubny samochód.

Patrycja i Maciek, jak na prawdziwych miłośników kamperów przystało, pożyczyli ukochany pojazd od przyjaciół i wybrali się w nim w podróż poślubną.

– Czasem śmiejemy się, że dzięki temu kamperowi jesteśmy małżeństwem, zawdzięczamy mu tak dużo pięknych wspomnień, że jeśli kiedyś nasi przyjaciele postanowią go sprzedać, to będziemy musieli go od nich odkupić, bo jest dla nas jak cenna pamiątka i po prostu już musi zostać w rodzinie. Jesteśmy w tej kwestii bardzo sentymentalni.

kamperem do ślubu

Do ślubu ze strażakiem tylko w strażackim wozie  

Nie zawsze jednak pary są zgodne w kwestii szalonych pomysłów na pojazd do ślubu. Przemek, który należy do ochotniczej straży pożarnej, długo marzył, żeby do ślubu pojechać swoim ukochanym wozem strażackim. Kinga, jego przyszła żona, miała jednak pewne obawy:

Na początku myślałam, że to żart. Jakoś nie wyobrażałam sobie wsiadania do wozu po stromych stopniach w szpilach i długiej sukni. Myślałam raczej, że wynajmiemy wygodną dużą limuzynę albo coś w tym stylu. Ale Przemek przekonywał, że to będzie super, inne niż u wszystkich i nie dawał za wygraną.

Komendant straży zgodził się na wypożyczenie wozu, a nawet użycie sygnału dźwiękowego przed kościołem. Widziałam, że Przemkowi bardzo zależy, więc w końcu uległam, ale kazałam mu zadbać o to, żeby wóz był idealnie wysprzątany, żebym nie pobrudziła sukni, no i musiał mnie wnieść po trzech stopniach do szoferki, bo gdybym próbowała zrobić to sama w mojej sukni i butach, to skończyłoby się pewnie spektakularnym upadkiem. 

Na szczęście wszystko się udało. Strażacy, koledzy Przemka zadbali o całą oprawę i o to, żeby było głośno. Zrobiliśmy tym przejazdem niezłą furorę wśród przypadkowych przechodniów. W sumie nie żałuję, bo wyszło fajnie i Przemek był szczęśliwy jak dziecko.

Jaki pojazd wybrać?

Nietypowe środki lokomocji, mimo że mogą wiązać się z drobnymi niewygodami czy ryzykiem zabrudzenia sukni, są doskonałym sposobem, jeśli chcecie wyróżnić się wśród innych nowożeńców. Hulajnoga? Quad? Balon? A może spacer przez miasto? Wybierzcie coś, co najlepiej do Was pasuje, w czym będziecie czuć się wyjątkowo i co sprawi, że Wasi goście zapamiętają widok przejeżdżających Was przez miasto na długo. 

Niezależnie od tego, jaki pojazd wybierzecie, życzymy Wam szerokiej drogi i pięknych wspomnień z Waszego wyjątkowego dnia!

Rekomendowane artykuły