„Bo tak wypada”, czyli czy organizacja wesela wbrew sobie jest słuszna?

„Bo tak wypada”, czyli czy organizacja wesela wbrew sobie jest słuszna? 100601

Nie wszystkie zwyczaje weselne sprawiają przyjemność młodej parze. Wiele par, organizując swój ślub, mówi mi, że są rzeczy, z których chcieliby zrezygnować, ale jest im trudno, bo „tak wypada”, bo „wszyscy tak robią”. Czy jednak warto kierować się konwenansami, organizując własne wesele? A może lepiej z pewnych elementów wesela zrezygnować lub zastąpić je czymś innym dla własnego komfortu? Wraz z moją redakcją sprawdziliśmy, z których tradycji i zwyczajów najchętniej zrezygnowaliby nowożeńcy i z jaką reakcją otoczenia spotykają się w związku ze swoją decyzją.

Ślub kościelny czy cywilny?

To temat budzący najwięcej kontrowersji. Wielu Polaków nie uznaje innego ślubu niż kościelny, a nowożeńcy często pod presją rodziny decydują się na uroczystość w kościele, bo tak wypada, choć sami nie są religijni i taki ślub nie wynika z ich duchowych potrzeb. Przed wyborem rodzaju ślubu w 2018 roku stanęli Zuza i Marcin, 25-latkowie spod Nowego Sącza.

janachowska.pl

– Pochodzimy z małych miejscowości, gdzie wszyscy biorą ślub w kościele i nawet nie zastanawiają się nad możliwością ślubu cywilnego. A my doszliśmy do wniosku, że już od dawna nie jesteśmy związani z Kościołem i nie chcemy brać ślubu kościelnego tylko dlatego, że tak robią wszyscy. Postanowiliśmy pobrać się na własnych zasadach, czyli wziąć ślub cywilny w plenerze.

Zuzia i Marcin

Presja najbliższych na ślub kościelny

Para postawiła na swoim i zrezygnowała ze ślubu kościelnego. Co na to jej najbliżsi?

– Kiedy powiedzieliśmy o naszej decyzji pół roku przed ślubem, nasze rodziny nie były zachwycone. Mama z jednej strony zgadzała się z naszymi argumentami, że ślub kościelny powinny brać tylko osoby wierzące, ale jednocześnie bała się, że ludzie będą wytykać nas palcami. Kilka miesięcy zajęło, zanim wszyscy zaakceptowali naszą decyzję i przestali namawiać do zmiany zdania. Nie żałujemy, że się nie ugięliśmy, ale wiem, że to nie jest dobre wyjście dla wszystkich par i są rodziny, w których to by prostu nie przeszło.

Zuzia i Marcin

Moi przyjaciele też chcieli zrezygnować ze ślubu kościelnego na rzecz uroczystości w Urzędzie Stanu Cywilnego, ale w ich rodzinie same rozmowy na ten temat wywoływały ostre awantury. Babcia pana młodego płakała i zadręczała się, że to jej wina, że jej wnuk nie wierzy w Boga, a rodzice panny młodej zagrozili, że nie dołożą do wesela ani złotówki i w ogóle się na nim nie pojawią. Ostatecznie para wzięła ślub kościelny dla świętego spokoju i żeby zadowolić rodzinę.

Marcin
ślub kościelny

Kogo wypada zaprosić na wesele?

Tradycyjne, polskie wesele to takie, na którym bawią się wszystkie pokolenia, a poza najbliższą rodziną wypada zaprosić też dalszych krewnych, ich mężów, żony i dzieci. Obecnie jednak coraz częściej młode pary odchodzą od zwyczaju zapraszania ludzi, którzy nie są im bliscy, nie zawsze też na wesele zaprasza się dzieci. Przed decyzją, kogo zaprosić na wesele, stoi obecnie 27-letnia Kasia z Elbląga i jej przyszły mąż. Para planuje swoją uroczystość jesienią tego roku.

concept store

– Oboje mamy dość dużą rodzinę. Gdybyśmy zaprosili wszystkich, to uzbierałoby się ponad 180 osób. Prawda jest taka, że kiedy zaczęliśmy wykreślać osoby, z którymi nie mamy dobrego kontaktu, to została tylko połowa z listy. Rodzice oczywiście namawiają nas, żeby zaprosić też ciocie, z którymi ostatni raz widziałam się siedem czy osiem lat temu, ale nie czuję potrzeby, żeby były na moim weselu. Tak naprawdę są dla mnie jak obcy ludzie.

Kasia

Większy problem mamy z kuzynami w naszym wieku, którzy mają małe dzieci. Dla mnie wesele z głośną muzyką i alkoholem to nie jest odpowiednie miejsce dla małego dziecka i czułabym się lepiej, gdyby na moim weselu nie było maluchów. No ale głupio mi pisać o tym wprost na zaproszeniu, bo mimo że to moja impreza i moje zasady, to jakoś tak nie wypada…

Kasia
baner carsy

Przed organizowaniem własnego ślubu i wesela, kiedy koleżanki pytały mnie o radę, zawsze radziłam, żeby zapraszały tylko tych ludzi, których naprawdę chcą mieć koło siebie w tym wyjątkowym dniu i żeby nie oglądały się na zdanie rodziny, tylko robiły tak, żeby czuć się dobrze. Ale dopiero teraz widzę, jakie to jest trudne, żeby podjąć decyzję wbrew oczekiwaniom rodziny przyzwyczajonej do tego, że „tak musi być”, bo „tak się robi” dla zasady.

Kasia

Kasia i Jerzy postanowili w pierwszej kolejności zaprosić tych, których na pewno chcieliby widzieć na swoim weselu, nadal się wahają co do dalszej rodziny.

Wszystkim, którzy stoją przed podobnym dylematem, przypominam mój materiał na YouTubie, w którym podpowiadam, jak wybrać osoby, które zaprosimy na wesele.

Pierwszy taniec to konieczność…

Na weselach zabawę na parkiecie zwyczajowo rozpoczyna pierwszy taniec pary młodej. Marzenie i Adamowi ze Skierniewic wydawało się, że jest to moment niezbędny i nie wypada z niego zrezygnować, choć taniec nie jest ich mocną stroną. Dziś myślą inaczej i żałują podjętej decyzji podyktowanej tradycją.

– Ani ja, ani mąż dobrze nie tańczymy i nie przepadamy za tym. Mamy kiepskie poczucie rytmu, nogi nam się plączą, no taniec nie jest dla nas. Ale wydawało mi się, że pierwszy taniec na ślubie to taki „must have”. Mąż próbował mnie namawiać, żebyśmy tego nie robili, ale nigdy nie byłam na weselu bez pierwszego tańca i wydawało mi się, że jakoś nie wypada z tego zrezygnować, bo goście będą go oczekiwać. W całych przygotowaniach do ślubu to była najbardziej stresująca rzecz. Nawet poszliśmy do szkoły tańca na kilkutygodniowy kurs, żeby nauczyć się jakoś ruszać. Byliśmy najsłabszą z par i kiedy inni już dawno opanowali obroty, my ciągle deptaliśmy sobie po stopach przy podstawowym kroku.

Marzena

W dniu wesela ciągle tylko myślałam o tym, że wszyscy goście będą na nas patrzeć i oceniać. No i faktycznie wyszło kiepsko. Muzyka zaczęła się kilka sekund przed tym, jak ruszyliśmy i próbowaliśmy to jakoś uratować, ale ja pomyliłam kroki, mój mąż się potknął i wszystko wyglądało bardzo pokracznie. W połowie piosenki goście śmiali się, widząc, że wszystko nam nie wychodzi. Oboje byliśmy spoceni ze stresu.

Marzena
concept store

Dziś, po dwóch latach, jak oglądam filmiki z naszego pierwszego tańca, to już mam z tym luz i sama się z siebie śmieję, ale gdybym jeszcze raz mogła zorganizować wesele, to bym się nie wahała, nie brała pod uwagę oczekiwań innych i oszczędziła sobie stresu. Wtedy nie wiedziałam, co odpowiedzieć, gdyby ktoś zapytał o pierwszy taniec. Dziś wiem, że odpowiedziałabym po prostu: „Nie lubię tańczyć” i tyle. A gdybym miała komuś doradzać, tobym powiedziała, że ten taniec to tylko drobnostka, w takiej sprawie nie ma sensu się stresować tym, co ludzie chcą zobaczyć i tym, że wypada zatańczyć pierwszy taniec. Ważniejsze jest nasze własne samopoczucie.

Marzena

Jeśli boicie się lekcji tańca pod okiem doświadczonych tancerzy i wolicie spróbować swoich sił w domowych pieleszach, koniecznie odwiedźcie weddingdream.tv, gdzie znajdziecie filmy instruktażowe z lekcjami pierwszego tańca. Powodzenia!

Menu weselne? Musi być mięso!

Ania, 32-latka z Krakowa i jej mąż są wegetarianami. Kiedy ustalali menu weselne, postanowili zrezygnować z tradycyjnych polskich mięsnych dań. Zamiast tego, ku zaskoczeniu gości, na stołach pojawiły się tylko dania roślinne.

– Zamiast rosołu był krem z pomidorów, zamiast schabowego boczniaki. Oprócz tego carpaccio z buraka, sałatki, smalec z fasoli. Jedzenie wybieraliśmy pod siebie i było naprawdę świetne. Myślałam, że dla gości to będzie miła odmiana, szczególnie, że pokolenie naszych rodziców i dziadków to ludzie, którzy na okrągło jedzą mięso i nawet nie wiedzą, jak pyszne może być jedzenie wegetariańskie. Chcieliśmy im pokazać coś, czego nie znają i zachęcić, żeby spróbowali zdrowiej się odżywiać. Przed ślubem widzieliśmy same plusy takiej decyzji.

Ania
planer wedding dream

Goście krytykowali wegetariańskie dania

Niestety na weselu okazało się, że goście nie podzielają zdania pary młodej.

Kilka osób wprost narzekało, że nie ma normalnego jedzenia. Na początku obracałam te zarzuty w żarty i mówiłam, że nowocześni i świadomi ludzie tak właśnie jedzą, ale potem zaczęłam żałować, że wybraliśmy jedzenie w stu procentach roślinne. Wiele dań na talerzach zostawało nietknięte, po sali krążyły teksty, że głodzimy gości, do tego kilku panów z mojej rodziny bardzo szybko się upiło i puściły im hamulce. Nie przewidzieliśmy, że brak tłustej, tradycyjnej mięsnej kuchni tak bardzo wpłynie na zachowanie gości po alkoholu.

Ania

Z perspektywy czasu myślę, że popełniliśmy błąd, robiąc na weselu taki eksperyment. Trzymaliśmy się zasady, że to nasz dzień i warto go zorganizować po swojemu, ale nie pomyśleliśmy, że to, co dla nas jest najlepsze, może aż tak bardzo nie spodobać się gościom i że będziemy musieli się z nimi konfrontować. Mamy nauczkę, dziś w kwestii jedzenia bardziej zadbałabym o ich gusta, tak żeby na moim weselu każdy czuł się dobrze. Ale mówi się trudno, przynajmniej plus jest taki, że na pewno zapamiętają nasze wesele na długo.

Ania

Podobny pomysł na wegetariańskie wesele mieli znajomi Ani.

– Opowiedziałam im o naszym weselu i doradziłam, żeby nie powtarzali naszego błędu. Szybko wycofali się z bezmięsnego menu i postanowili dać gościom wybór. Większość wybrała dania mięsne, zgodnie ze swoimi starymi przyzwyczajeniami, ale przynajmniej młodzi nie musieli się stresować. Nie każdy chce i czuje się na siłach, żeby w dniu swojego ślubu mierzyć się z pretensjami gości. Warto sobie to wcześniej przemyśleć.  

Ania
wegetariańskie dania na weselu

A może w ogóle bez wesela?

Ceremonia ślubna nie zawsze musi kończyć się hucznym weselem. Wiele par w ciągu ostatnich dwóch lat zrezygnowało z wesela z powodu obostrzeń pandemicznych, ale niektóre wcale o weselu nie marzą, a nawet wolą, aby go nie było. Należy do nich Magda, 30-latka z Warszawy:

– Nigdy nie lubiłam wesel i wizja własnego była dla mnie jak tortura. Dla jednych to może być świetna zabawa, a dla mnie taniec z pijanymi wujkami albo oczepiny to coś upokarzającego i nie mogłabym się w tym odnaleźć. Poza tym nie wyobrażałam sobie wspólnej imprezy, na której bawiłaby się moja babcia i koleżanki z pracy – to zupełnie inne światy i nie chciałabym ich łączyć, nie czułabym się dobrze.

Magda

Dlatego postanowiliśmy z mężem zrezygnować z typowego wesela, a zamiast tego po uroczystości w Urzędzie Stanu Cywilnego zaprosiliśmy dziesięć najbliższych osób na obiad do restauracji. I to było świetne rozwiązanie. Faktycznie na początku rodzina dopytywała „ale jak to bez wesela?”, ale są przyzwyczajeni, że ja zawsze stawiam na swoim bez względu na to, co ludzie powiedzą, więc nie przekonywali mnie na siłę do zmiany zdania. Każdy był zadowolony, zjadł to, co chciał i po trzech godzinach wrócił do domu.

Magda
obiad po ślubie

Co jeszcze wypada na weselu?

Lista zwyczajów, na które decydują się pary młode, z obawy przed tym, co ludzie powiedzą, jest długa. To między innymi:

  • korzystanie z usług przyjaciół i krewnych pracujących w branży ślubnej,
  • oczepiny,
  • podziękowania dla rodziców,
  • opłacenie noclegów dla gości,
  • organizacja poprawin. Nic z nich nie jest obowiązkiem i każda para powinna zastanowić się, czego naprawdę chce, a co wybiera dlatego, że wypada.

Nie warto trzymać się zwyczajów, jeśli przez nie mamy robić cos wbrew sobie i źle się z tym czuć. Jednak rezygnując z tradycji, trzeba wiedzieć, że nasze wybory, szczególnie te nietypowe, na pewno będą oceniane przez gości i nierzadko głośno komentowane. Należy więc zastanowić się, które kwestie mogą wpłynąć za zadowolenie bliskich, a przez to na całą zabawę.

Nie ma uniwersalnej rady, która sprawdzi się u wszystkich, ani jednego scenariusza wesela, który będzie pasował każdemu. To Wy znacie swoją rodzinę najlepiej, więc sami musicie zdecydować, w jakim temacie lepiej postawić na swoim, a w jakim iść na kompromis. Oczywiście para młoda jest w dniu ślubu najważniejsza i to ona ma decydujący głos, lecz najwspanialsze wesela to te, na których dobrze bawią się nie tylko młodzi, ale także ich goście!

Rekomendowane artykuły